Święta tuż-tuż a mój piekarnik odmówił posłuszeństwa.
W piątek wieczorem chciałam upiec makowca. Zrobiłam ciasto, wylałam na blachę, rozsmarowałam masę makową (całe szczęście, że nie mieliłam maku tylko miałam gotową masę z puszki), zrobiłam kruszonkę i do piekarnika. Włączyłam dziada, ustawiłam czas pieczenia i zajęłam się innymi czynnościami. Po jakimś czasie stwierdziłam, że zapach ciasta nie rozchodzi się po domu. Zaglądam a piekarnik zimny. Pomyślałam, że coś źle ustawiłam . No więc wykonałam wszystkie czynności od początku. Trzeci raz już nic nie ustawiałam . Surowe ciasto wyrzuciłam do kubła. Zastępczych urządzeń pieczących niestety nie posiadam.
W sobotę nie mogłam dodzwonić się do serwisu, bo automat mi powiedział, że pracują od poniedziałku do piątku. No cóż… trochę się zdenerwowałam i stwierdziłam, że nie będzie sernika na święta. Skutek tego jest taki, że jest już kupiony nowy i przyjedzie w czwartek.
Trochę mało czasu będzie na naukę pieczenia w nowym piekarniku. Może nie będzie tak źle i chociaż jakaś babka będzie na wielkanocnym stole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz