Od kilku lat zabieram się za zrobienie sobie serwetki frywolitkowej do koszyczka wielkanocnego. Zabrałam się do wykonania zadania sumiennie. Na wczorajszym sabaciku Jola nawinęła mi nici na czółenka a ja dzisiaj wzięłam się ostro do pracy. Początek już mam.
Tadam! Oto mój dzisiejszy "urobek" :)
Noooooooooooo
OdpowiedzUsuńSuper :) Czekam na dalsze postępy :)
OdpowiedzUsuńSuper czółenka. Skąd je wzięłaś?
OdpowiedzUsuńAga czółenka kupiłam od pana Szymonika gdy chodziłam na kurs frywolitkowy. Można je było też kupić w pasmanterii na ul. Kolejowej we Wrocławiu ale chyba juz ich nie ma w sprzedaży.
UsuńWiadomość z pierwszej ręki - w Pasmanterii przy ul. Kolejowej nie ma już czółenek drewnianych. Są tylko zwykłe plastikowe i szylkretowe.
UsuńJestem pod wrażeniem:-)
OdpowiedzUsuńSzczególnie jeśli chodzi o wielkość urobku!!;-)
Chińczycy mówią, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. W sumie nawet największa serwetka też będzie się zaczynać od pierwszego kółeczka ;-)
OdpowiedzUsuń