Dalej jestem na wygnaniu ale coś tam dziergam. Dzisiaj pokażę, w wersji roboczej, UFOwą serwetę. Pewnie do tej pory leżałaby sobie i czekała na zmiłowanie. Ale jak to mówią: "nie ma tego złego..." Jest gips, jest serweta :))
A tak kwitną cebule amarylisów, kupione za grosze w Biedronce.
Piękna serweta!
OdpowiedzUsuńJeżeli szukasz pozytywów swojego gipsu, to jeden masz.
:)
Ela
Serweta śliczna, piękny wzorek, i amarylis także!
OdpowiedzUsuńWidzisz...gdyby nie gips, nie byłoby serwetki... bardzo ładna, brakuje tylko kotów....
OdpowiedzUsuńKot pewnie siedział na serwetce, tylko nie chciał zdjęcia ;-)
Usuńśliczna serweta ,a kwiatuszek przepiękny...
OdpowiedzUsuń