Najwyższy czas zacząć nadrabiać zaległości FWFefowe. Wczoraj skończyłam wrzesień. Pierwszy raz używałam nici metalizowanych. Podchodziłam do nich niemalże jak chłopi z widłami na Shreka. Straszono mnie, że bardzo źle się nimi haftuje, że się plączą, rozdwajają i nie pamiętam co jeszcze. Ale jak to mówią: "jak nie spróbujesz to się nie dowiesz jak to smakuje". I rzeczywiście nitki się skręcają i rozdwajają ale dałam radę. Jednym zdaniem "nie taki diabeł straszny jak go malują". (Nawiasem mówiąc na wielu obrazach diabeł jest cholernie przystojny.)
Cudo :)
OdpowiedzUsuńjak też efektownie się prezentuje!!!:))- już sobie wyobrażam całość:)) pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńŁadne.
OdpowiedzUsuń:)
Ela